cze 14 2005

Bez tytułu


Komentarze: 18

-Wiesz, byłem dziś bardzo długo sam. Szedłem długą, prostą ulicą, która była szara, zimna i mokra od deszczu. I wiesz, ja też byłem mokry, jak ta ulica- także zdeptany i zrezygnowany, również zimny i ponury. Tak właśnie wyglądałem idąc wtedy tą ulicą. Pamiętam, że spotkałem na niej kilku przechodniów, jednych wpatrzonych w dal innych w popękane kafle bezkresnego chodnika. W pamięci utkwił mi jeden mężczyzna, w pewnym momencie potknął się o korzeń drzewa i o mało się nie przewrócił. Szkoda, że nie widziałaś jego miny... Raz zdawało mi się, że widzę ciebie, ale przejeżdżający samochód rozwiał twą sylwetkę z resztek spadających kropel. Kilka z nich spadło mi na twarz, wtedy pocałowałem cię chyba po raz pierwszy. Dziwne to było odczucie. W pewnym momencie zrobiło mi się bardzo zimno. Naciągnąłem skrawek kurtki i przyśpieszyłem kroku, by, choć trochę się ogrzać. Nie chciałem jeszcze umierać.

Pamiętasz jak siedzieliśmy na skale przypominającej tron? Mówiłaś, że to tron Boga i spytałaś, dlaczego się nie modlę? Dziwne, bo ty też tego nie robiłaś. Nie wiem, co ci wtedy odpowiedziałem, bo zaraz spytałaś o przeznaczenie. Nie wiedziałem wtedy, czym ono może być dla mnie, dla nas. Dziś nie wierzę w coś takiego. A jeśli istnieje jakieś przeznaczenie to jest bardzo niesprawiedliwe i bardzo często oszukuje.

Kiedy długo nie mogę zasnąć, wędruję myślami do chwil, o których nie chciałbym nigdy zapomnieć. Nie jest ich za dużo, ale to bardzo przyjemne tak powspominać. W długą, ciemną noc jestem samotny tak, jak na tamtej ulicy. Lubię noc, ciemność. Jeśli potrafimy się do niej przystosować, zostajemy anonimowi, możemy śnić na jawie, bez obawy, że ktoś nam przeszkodzi. W takie noce dzieją się bardzo różne rzeczy. Widzi się znacznie więcej niż zazwyczaj podczas normalnego dnia. Można posłuchać ciszy, jeśli ją da się słyszeć. Czasem słychać jej kroki, kiedy skrada się i nadepnie na patyk, który pod ciężarem wszystkich trosk pęka i wydaje z siebie straszliwy jęk, jak gdyby chciał się użalić nad sobą.

Gdy ostatnio odprowadziłem cię do domu, przed drzwiami chciałem ci coś powiedzieć, jednak zadławiłem się własnymi słowami. Dziś chyba jest już na to za późno, nie zdążę ci tego powiedzieć, bardzo tego żałuję. Nie mogę sobie tego wybaczyć.

-Proszę się nie ruszać karetka już jedzie. Niech pan otworzy oczy! Słyszy mnie pan?!

-Ona nie zdąży tak, jak ja nie zdążyłem powiedzieć ci tego, czego tak bardzo pragnąłem. Wszystkie te chwile, rozmowy, milczenia, proszę wspomnij czasem, niech nie zostaną na tej mokrej ulicy.

-Godzina zgonu: 12.16

 

 

 

grzesiektoja2004 : :
Nicość - złudzenie
22 czerwca 2005, 14:28
chcialam napisac komente, ale chyba jednak nie potrafie, bo ten text i wiersze...\"Nie rodz sie wcale nie umieraj nigdy tak bedzie wspaniale nie badz naiwny\" - chyba jednak jestem i juz zawsze bede... \"Nie umieraj nigdy\" - za pozno... Nie pytaj kim jestem, bo ja nie istnieje... Chcesz znac me imie? - Nicosc a moze Zludzenie... oto kim na prawde jestem... a jesli chodzi o blog - pisz tak dalej poetyckim jezykiem, bo to Twe przeznaczenie, ale nie zludzenie...narx
To ja 2004`
21 czerwca 2005, 13:33
Dumaj, dumaj a garb sam wyrośnie (jak to mówią Indiane ze stepów południowo-afrykańskich). Lepiej dumać (dymać):)- jak kto woli- niż nic nie robić. Pozdrawiam
Dziub
17 czerwca 2005, 18:23
Już Ci dziś mówiłam, że nie wiem, co powiedzieć na ten temat...:P Opowiadanie mi się bardzo podoba, normalnie jestem z Ciebie dumna:P
A przeznaczenie oszukuje dlatego, że nie spełnia naszych oczekiwań... Lecz czy tylko dlatego? Może... Czasem chciałabym wiedzieć, dlaczego nie mam tego, czego najbardziej pragnę...
Ostatnio odkryłam, że moje życie jest snem na jawie, a raczej koszmarem... Chyba staję się pesymistką:P Albo po prostu jestem przewrażliwiona... Muszę nad tym głębiej podumać:P
Narazie:P

Dodaj komentarz